Miałam wiele oporów przed napisaniem tego tekstu i
przerabiałam go już z moją edytorką kilka razy. Mnożyły się moje wątpliwości.
Mogę tak po prostu na blogu pisać krytykę na temat osób które osiągnęły jakiś
sukces (nawet taki który raczej należałoby wstawić w cudzysłów)? Jednak widząc,
że dzisiejszy internet to jedna wielka zbieranina różnorakich hejtów,
stwierdzam że mój tekst nie powinien zaboleć kogoś aż tak mocno ani narazić
kogokolwiek na podcięcie sobie żył i śmierć na miejscu. Będę oceniać
zachowania, a nie samą osobę jak pisali w Charakterach.
Od kiedy miałam kilka lat wiedziałam że „chcę opowiadać
historie”. Kiedy miałam trzynaście lat stwierdziłam, że chcę pisać, chociaż
wtedy (a może i teraz? xD) bardziej by pasowało „chcę grafomanić”. Żadnego
grafomańskiego tekstu nie żałuję bo to był kroczek do przodu – tak jak przy
nauce rysowania każda krzywa kresa i paskudne oko to kroczek w dobrą stronę.
Nie byłam też nigdy zbyt skromna – wyobrażałam sobie że zostanę sławna i bogata
i w ogóle będą mnie czytać. Ale pisarze na prelekcji na Pyrkonie
(wybaczcie, naprawdę nie pamiętam dokładnie z kim, byłam wtedy po dwóch
nieprzespanych nocach) uspokoili mnie – każdy o tym marzy. I większość po
debiutowaniu debiucie ogląda się za hajsem, sławą i fanami, których zwyczajnie
nie ma. To rozczarowujące, ale prawdziwe.
Nie mam jeszcze przed sobą debiutu. Powieść powstaje
długo, mozolnie, a podczas jej pisania moje poczucie własnej wartości spada od stu
do zera bez
żadnych stanów
wejściowych więc
muszę sobie robić przerwy. Mam dużo pomysłów które pewnie mają jakąś wartość,
ale co z tego skoro pewnie nie uda mi się zrealizować ich tak dobrze, jak bym
chciała? Może będę musiała długo czekać, aż osiągnę taki poziom by wydawać
książki.
Dlaczego tym zanudzam?
Bo chciałabym byście zrozumieli, że mam do tego dość
idealistyczne podejście. I postawa niektórych ludzi, którzy już osiągnęli coś, co
ja bym chciała (wydali książkę, mają grono fanów i stać ich na zeszyty z
empiku<3) bardzo mnie rani.
Number One – Pani AutorKasia.
Ogólnie pani autorka nic mi specjalnie nie zrobiła, a jej
twórczość poznałam jedynie fragmentarycznie. Bardzo jednak zraziło mnie kilka
spraw, choćby kradzież obrazków z Deviantarta (o tym pisała Kiciputek tutaj: http://kiciputek.blogspot.com/2013/06/ogien-cycki-jednorozce-i-prawa-autorskie.html),
użycie imienia jednej blogerki w książce i zrobienie z niej czarnego charakteru
w postaci grubej hejterki doprowadzającej do samobójstwa biedne, chore poetki. Doszły mnie też słuchy o pewnych rozruchach na lubimyczytać.pl.
Największym jak na razie występkiem Autorkasi było zasugerowanie chorej na ChaD
osobie że ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości ponieważ nie podoba się jej
„wielkie dzieło” autorki (które o tej chorobie traktuje). Możecie o tym
przeczytać tutaj: http://trzyczesciowygarnitur.blogspot.com/2013/06/jak-nie-pisac-o-problemach-spoecznych.html
Obecność takiej osoby w Internecie spowodowała moją chęć
do skontaktowania się z nią. Niestety, komentarze na jej blogu są usuwane jeśli
nie są wyrazami czci i pochwałami. Próbowałam skontaktować się mailowo w pełnej
konspirze i udawaniu zainteresowania duchową mentorką jednak również bez
powodzenia. Ostatnio zwróciłam uwagę na to, że powinno się pisać „ból
egzystencjalny” a nie „egzystencjonalny”. Komentarz oczywiście nie przeszedł
przez moderację a błąd pozostał niezmieniony.
Number Two – Pewien pan obrzydzony spoilerami
Awantura miała miejsce już jakiś czas temu, ale nie byłam
wtedy jeszcze blogerką – a szkoda, bo mogłam napisać notkę jeszcze na fali
afery i pewnie byłby fejm. Chodziło o recenzję książki o Kotołaku Ksinie, nieco
krytycznej, krótkiej i jakościowo blogowej. Pewien pan zaczął pieklić się i
obrażać autorkę recenzji. Niby przyczyną były spoilery, ale zaczął też pić do
poszczególnych punktów recenzji. Szybko okazało się że nie był to nikt inny,
jak sam autor owej książki.
Internet wybuchnął.
Wojna między pisarzem a blogerkami rozpoczęła się.
Większość dyskusji odbyła się tutaj: http://booklips.pl/newsy/pisarz-konrad-t-lewandowski-krytykuje-blogerki-ksiazkowe-aroganckie-grafomanki-i-ich-tupeciarski-elektorat/.
Jakiekolwiek komentarze na pana pisarza profilu które nie były pochwałami
niezbyt miłego zachowania wobec blogerek zostały skasowane, ale z booklips nikt
nie mógł nic usunąć. Rozpoczęła się wojna w której też niestety (bądź stety)
miałam swój udział. Wiele tekstów i wiele wypowiedzi padło na temat tej
awantury i muszę powiedzieć że czuję się trochę zasmucona – pan pisarz
zachowuje się nieprofesjonalnie, obraża i wyraża się niekulturalnie typu „umyj
dupę”, wyzywa kobiety od gęsi i na zwracanie się per pan mówi do młodych
dziewczyn „kotku”. Tymczasem wielu atakuje blogerki – bo krytyka literacka
umarła. Bo one piszą źle, brzydko, krótko, nie tak jak powinno być. Przepraszam
– ale to są blogi. Żadna z blogerek nie powiedziała że jest doświadczonym
krytykiem literackim. Żadna nie obraziła pana pisarza personalnie.
A ja tylko czuję ból bo pisarze to bohaterowie mojego
dzieciństwa i mojego życia. To ktoś kim chciałabym się stać i do czego dążę.
Kiedy wierzący się pytają „co by zrobił Jezus” ja się pytam choćby „co by
zrobił King” albo inny pisarz, którego akurat w tym okresie bardziej lubię. I
wiem, że w każdej grupie osobowej pojawiają się takie jednostki – jednak jeśli
jeszcze nie debiutująca dwudziestolatka wie, że nie należy wyzywać innych od
głupich gęsi i że krytyka jest ważna a
starszy pisarz nie – to coś poszło nie tak.
A propo wiecie co mam już w łapkach?
Może być ostro! :D
Gorąco pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz