W tym wpisie przekonywałam o tym, że warto
akceptować siebie takim jakim się jest, więc pewnie z pewnym poirytowaniem
patrzycie na tytuł tego posta. Ja, pisząc go, też czuję pewien dyskomfort. Przeszłam na dietę jakiś… miesiąc temu. Powód
był głupi – od jedzenia ciastek z orzechami rozbolały mnie zęby, toteż przez
jakiś czas porzuciłam słodycze i przerzuciłam się na koktajle z pobliskiego
baru Loveat. Jak się okazało potem, nieco schudłam (mój portfel też). Nie
jadłam słodyczy od tygodnia więc pomyślałam, że może spróbuje pociągnąć to
dalej, czemu nie. Poniżej chaotyczny zbiór rad jak skutecznie dieta:
- Naucz się gotować. Sama rób sobie posiłki. Oczywiście, używaj produktów niskokalorycznych, zdrowych, ale tych, które lubisz. Wiele produktów można zjeść dużo, bez groźby przytycia np. pomidory, sałata, truskawki (kilogram truskawek ma mniej kcal niż czekolada). Warto jeść też zupy.
- Ściągnij sobie aplikacje albo załóż zeszyt i zapisuj ile zjadłaś i ile się ruszyłaś. To drugie jest ważniejsze – motywuje do częstszych ćwiczeń. Ja używam aplikacji "Dieta i trening".
- Nie naruszaj swojego zdrowia. Zaczęłam ćwiczyć i mniej jeść kiedy miałam sesję więc do pakietu dołączyły nieprzespane noce i stres. O ile na stres pomagają ćwiczenia to dieta już nie. Szybko się rozchorowałam i przy większym wysiłku czułam bóle w klatce piersiowej. A więc: wysypiaj się. Jeśli nie masz siły nie ćwicz. I jedz więcej niż 1000 kcal dziennie. Jeśli biegasz to uważaj na bieganie po chodniku bo twoje kolana mogą się kiedyś na ciebie zdenerwować.
- Smażenie to zło. Nie smaż, duś, gotuj, idź na grilla. Jak już chcesz smażyć to smaruj otłuszczonym wacikiem patelnię.
- 17 gram czekolady (trzy kostki) ważą około 90 kcal. To nie dużo. Można czasem zjeść. Po długim niejedzeniu czekolady gorzka smakuje całkiem dobrze – zdumiewający fakt. Jeśli zbyt restrykcyjnie sobie czegoś odmawiasz to twoja silna wola się wyczerpuje.
- Akceptuj siebie. Odsuń się od szkodliwych ludzi.
- Pamiętaj – dieta ma być twoją decyzją, jeśli tego nie chcesz sama z siebie w tym momencie życia, tylko inni cię do tego przekonują – nie rób tego.
- Nie pozwalaj nikomu kontrolować tego, ile jesz. Ani rodzicom, chłopakowi. Sprawi to, że będziesz czuła się sfrustrowana. Sama musisz o to zadbać.
- Nie jedz białego chleba lub go ogranicz. Od wielkiego dzwonu kup sobie bułkę albo muffina z dobrej piekarni (taki cheatday). Ja czasem jak wiem że mam długie zajęcia kupuje kanapki w bagietce z Loveata. Pewnie kalorii mnóstwo, ale to lepiej niż bym poszła do fastfooda czy codziennie jadła kanapki z białego chleba z ulepszaczami, kupionego w biedronce.
- Czytaj etykietki. To cholernie ważne. Jeśli masz dwa dżemy w sklepie to lepiej kup ten bez syropu glukozowo-fruktozowego. Nie kupuj soków których jest tylko 2% owoców a reszta to woda i cukier. Nie kupuj nic z olejem palmowym. To jest po prostu szkodliwe.
- Pij dużo wody. I kawę. Kawa jest ważna, najlepiej czarna. Tylko uzupełniaj magnez.
- Niektóre rzeczy są tuczące chociaż wydaje się nam, że nie są. Na przykład soki, alkohol (bomba kaloryczna jak cholera), słodkie napoje (mój chłopak długo myślał, że nie są no bo przecież to płyny). Polecam czerwone wino wytrawne, ma mało kcal i jest zdrowe.
- Nie rezygnuj z imprez rodzinnych z mnóstwem jedzenia. Zazwyczaj wtedy sami nakładamy sobie jedzenie a gospodarze oferują nam potrawy wyższej jakości. Radzę to wykorzystać jako cheatday. Na takie okazje mam zwykle taki plan: zupa, mięso z jakąś sałatką oraz tyle ciasta ile chce. W jeden dzień najprawdopodobniej nie przytyję z powrotem do dawnej wagi jeśli jeszcze pójdę ćwiczyć.
- Koniec końców ważniejsze są ćwiczenia i jakość jedzenia niż jego ilość.
- Nie możesz całe życie być na diecie. Musisz kiedyś sobie tak ustawić dzienne spożycie by zostać przy idealnej wadze. Oczywiście, trzeba zrobić to ostrożnie, by nie mieć efektu jojo, ale jest to możliwe. I najważniejsze: nie rezygnować z ćwiczeń.
Czy warto się tak męczyć?
Dlaczego tak?
- Ćwiczenia są dobre dla zdrowia i pomagają uwolnić od stresu.
- Lepsze wyniki u lekarza, mniej męczenia się, mniej chorób na starość dzięki zdrowszemu jedzeniu.
- Jeśli zawsze chciałaś mieć chudą sylwetkę to ją osiągniesz. Prawdopodobnie, chyba że ograniczają cię jakieś choroby.
- Wciśniesz się w ciuchy o mniejszym rozmiarze, jednak jeśli myślisz, że wszystkie rzeczy będą świetnie na tobie wyglądać to mylisz się. Wiele zależy od twojej figury, która tylko trochę zmienia się w procesie odchudzania. To, że masz np. wąskie ramiona i szerokie biodra nie zmieni się. Miałam strasznie chudą znajomą która miała bardzo szerokie biodra. Ja np. mam wystające boczki i to się po prostu nie zmieni – nadal wystają. I będą.
- Będziesz miała pretekst by iść na zakupy.
- Brak czekolady, zwłaszcza jeśli często ją jadłaś, spowoduje nagłe obniżenie nastroju. Zrobi ci się smutno.
- Ćwiczenia to zdrowie, chyba że złapiesz kontuzje albo się przeforsujesz.
- Prawdopodobnie nigdy nie zaspokoisz w pełni potrzeb innych ludzi. Powinni cię kochać bezwarunkowo. Teraz mają to jedno oczekiwanie „schudnij”, ale jeśli to zrobisz to nie powiedzą „bardzo ładnie” tylko wymyślą sobie nowe. Chce ci się?
- Nieustanne życie pod kontrolą, chyba nikt tego nie lubi.
- Wszyscy w gruncie rzeczy spotykają się przy jedzeniu, nawet jeśli mówią o dietach i krytykują cię to jednak chcą się spotkać na pizzy. Trochę hipokryzja.
- Anoreksja, bulimia, ortoreksja… to realne zagrożenia, jeśli się restrykcyjnie odchudzasz i nie akceptujesz siebie. Poszukaj wsparcia wśród osób w twoim otoczeniu, pokaż im, że krytyczne uwagi nie działają, tylko miłe słowa.
- Prawdopodobnie zmniejszy się rozmiar twoich piersi. Jeśli są nierówne, może być to bardziej widać.
- Będziesz musiała kupić nowe rzeczy. To może być zarówno dobra, jak i zła strona. Jeśli myślisz, że będziesz mogła „w końcu jeść co chcesz” to się niestety mylisz. Nie staniesz się tą magiczną osobą która ma cudowną przemianę materii. Niekontrolowane jedzenie szybko zamieni się w efekt jojo.
![]() |
To może jednak bekon? |
Argument o zakupach trafia do mnie najbardziej. Dla samej satysfakcji z konieczności kupienia mniejszych spodni warto się poświęcić ;)
OdpowiedzUsuńwarto dbać o siebie i zdrowo żyć. czasami skutkiem ubocznym jest właśnie utrata wagi. ale odchudzanie dla samego schudnięcia to moim zdaniem pułapka. podobną pułapką jest odchudzanie, żeby poprawić swoje życie.
OdpowiedzUsuńSuper i choć sama tych wszystkich rzeczach wiem, natłok zajęć powoduje, że nie mam często czasu żeby poświecić swojej "diecie" odpowiedniej uwagi :) podczas wakacji to się zmieni i mam nadzieję, że będę z siebie bardziej zadowolona a dodatkowo też zaakceptuję siebie taką jaka jestem :D dziękuję za dużą dawkę dobrej energii i motywacji :D!
OdpowiedzUsuńDo mnie najbardziej trafia argument w stylu "mniejsze dupsko, więcej ciuchów". Może to się wydawać dziwne, że facet przepada za ubraniami, ale jeśli ktoś ma tyłek jak kontener (jak ja) to ma problem z kupieniem ubrań i się cieszy z każdego zakupu :D
OdpowiedzUsuńja myślę, że mądrym punktem jest ten o odsuwaniu się od złych ludzi i ich złych nawyków.
OdpowiedzUsuńczasami jednak nie jest to takie proste i łatwe.
Rzeczowo i w punkt. Nie musiałam być przekonywana, ale warto mieć wyłożone to jak na dłoni, żeby upewnić się, że warto. A nagroda, jak wciśnięcie się w mniejszy ciuch - bezcenna.
OdpowiedzUsuńZaakceptuj siebie :)
OdpowiedzUsuńsmak czekolady można zastąpić na przykład pysznymi kulkami mocy z daktylami i z kakao oraz innymi pysznymi zdrowymi słodyczami :)
rucha jak najbardziej tak :D
jedź mądrze, czytaj etykiety, żeby to co już jesz bylo dla Twojego organizmu najlepszą z możliwych opcji :)
Powodzenia !