środa, 5 sierpnia 2015

Kiedy naprawdę czujesz że nie powinnaś kochać tego serialu ale… - Słodkie kłamstewka




Uwaga! Ten tekst nie jest typową recenzją.  
Moja przygoda z tym serialem zaczęła się dość dawno temu ale na tyle późno bym mogła obejrzeć bez jakiegokolwiek czekania pierwsze trzy sezony – według wielu fanów i mnie, te najlepsze. Mimo iż niespecjalnie umiałam się zidentyfikować z bohaterkami – według fabuły tymi fajnymi laskami w szkole prowadzonymi przez swoją królową złośliwości. Szybko jednak pozbawione swojej przywódczyni przez dalsze wydarzenia dziewczyny zyskały moją sympatię oraz współczucie ponieważ przez te trzy sezony naprawdę nie było im lekko.

Serial jest wprost wyjęty z koszmarów rodziców martwiących się o nastoletnie córki. Pewnego dnia, pięć piętnastolatek świętuje z potajemnie przyniesionym alkoholem. Gdy zasypiają ich przywódczyni znika, a jedna z nich wraca z jej bezowocnych poszukiwań. Niedługo potem dziewczyny rozdzielają się i dopiero po roku ponownie mają okazję odnowić nić przyjaźni w nieco nieprzyjemnych okolicznościach – ciało ich koleżanki zostaje odnalezione w jej starym domu, gdzie teraz mieszkają nowi lokatorzy. Dziewczęta są w rzeczy samej skonsternowane – zaledwie kilka dni wcześniej dostają smsy od tajemniczego A. który zdaje się znać ich najskrytsze tajemnice. A że ich zaginiona przyjaciółka nazywała się Alison to miały wszelkie prawa przypuszczać że to była ona. Jednak teraz leży w grobie a dziewczyny muszą zmierzyć się z nieznaną osobą która najwyraźniej wie o nich wszystko i jest coraz bardziej wrogo nastawiona. 

Jak wiadomo fabuła powinna się więc skupiać na odnalezieniu tożsamości tajemniczego prześladowcy. I rzeczywiście, przez wszystkie sezony ogólnie o to chodzi jednak twórcy ujawniają bardzo nie wiele, dodają i odejmują postacie, skierowują uwagę na osoby które tylko zachowują się podejrzanie, a tak naprawdę z samym prześladowcą nie mają wiele wspólnego. Osoba ta wydaje się bogiem – zawsze uda jej się wysłać wiadomość w odpowiednim momencie, zostawiać ofiarom upiorne prezenciki lub skłonić do tego, czego pragnie. Naprawdę świetnie niszczy ważne wydarzenia, odwraca kota ogonem i pozbywa się wrogów. Jakby tego było mało, okazuję się że w całą intrygę zaangażowanych jest coraz więcej osób, jedni dołączają a inni odchodzą (niektórzy ostatecznie), a dziewczyny mogą lawirować między domysłami, jeździć autem za podejrzanymi osobami i kontynuować robienie nieudanych zasadzek. A prześladowca jest nadal krok przed nimi…

Teraz jesteśmy w szóstym sezonie i po wielu perypetiach… nadal nie jesteśmy do końca pewni kim jest główne A. Poznaliśmy co prawda tożsamość różnych złych ludzi i lawirowaliśmy wśród dziesiątków fałszywych tropów… Jednak na wszystkie odpowiedzi mamy czekać do końca tego sezonu. Po średnim sezonie czwartym i naprawdę kijowym sezonie piątym serial zaczyna odzyskiwać nieco formę jednak każdy szanujący się widz powinien rzucić to wszystko w cholerę. Jednak serial wciąga nas i pozostawia z pewnym uczuciem nostalgii, przyjemnością snucia domysłów. Kochamy go pomimo jego wad. Dlatego w miejscu standardowego polecenia chciałabym przestrzec czytelnika – jak zaczniesz to raczej nie oderwiesz się mimo kilku gorszych odcinków i absurdalnych rozwiązań. 
A teraz lecę oglądać kolejny odcinek :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Dlaczego kocham Instagrama i jak pomógł mi w napisaniu pracy na studiach?



Gdy wśród swoich znajomych płci męskiej mówię słowo „Instagram” słyszę pogardliwe parsknięcie. W ich głowach pojawia się wizja zbiorowiska hipsterów którzy stają na krześle by najlepiej sfotografować jedzenie które właśnie zamówili by nabijać lajki a potem jeść zimne bo przecież w wyobraźni faceta taka osoba robi to dłużej niż dwadzieścia minut i wybiera najlepsze zdjęcie przez jakąś godzinę.
W zasadzie jeszcze nie dawno ja też myślałam podobnie. Jednak coś przekonało mnie do Instagrama. Co mianowicie?
Pewnego dnia będąc podczas sesji i w dołku psychicznym czytałam gazetę i było tam by dokumentować i dzielić się rzeczami które nas uszczęśliwiają. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Co jakiś czas publikowałam na Facebooku tego typu rzeczy jednak nie chciałam nikomu zaśmiecać tablicy zdjęciami z rysowania czy robienia obiadu – w moim kręgu znajomych uchodziło to za nie najmądrzejsze zachowanie. Nie wiele myśląc założyłam konto na Instagramie – na próbę. I wpadłam.
Może przedstawię kilka konkretnych powodów dlaczego się w nim tak zakochałam?
  1. Hashtagi! O ile jest to forma ekspresji w innych miejscach wkurzająca to jednak tutaj ma swoje uzasadnienie. Przeglądając hashtagi możemy znaleźć miejsca i użytkowników, których zdjęcia nam się podobają. Możemy dostawać lajki i się cieszyć z tego prostego faktu. Możemy napisać śmieszny hashtag i się cieszyć że jesteśmy tacy zabawni. Możemy znaleźć taki, którego prawie nikt nie używa (np. ja wynalazłam #legsforpeople).
  2. Nikt nas nie hejtuje! Może to dlatego że na Instagramie nie jestem popularna ale od nikogo nie usłyszałam słowa hejtu ani krytyki. Jeśli chcemy polepszyć sobie samoocenę lub nastrój po ciężkim dniu to jest to sposób skuteczny i natychmiastowy.
  3. Możliwość kontaktu z osobami które podziwiamy – czy to nie ciekawe że możemy zobaczyć codzienne życie osoby którą znamy tylko z telewizji/ bloga/ youtuba? W jednej chwili widzimy ta osobę odstawioną w jakimś serialu a w drugiej lajkujemy jej selfie bez makijażu lub zdjęcie stopy z nowym lakierem na paznokciach. Dla mnie było to zupełnie nowe doświadczenie.
  4. Instagram pomógł mi napisać pracę z pewnego dodatkowego przedmiotu na moich studiach. Pisałam o codziennym życiu i rutynie oraz dwojakości podejścia do niej ludzi. Narzeka się na rutynę ale też, na właśnie takich portalach społecznościowych, ludzie próbują ją udoskonalić i pokazać innym „zobaczcie, jak zajebiście żyję!”. Czy to nie jest ciekawe i zajebiste? Próbujemy lepiej żyć by się tym podzielić i przy okazji robimy dla siebie coś dobrego i poprawiamy sobie nastrój. Z pracy dostałam piątkę.
  5. JEDZENIE! Co prawda zdjęcia zawierające hashtag #foodporn są czasami bolesne gdy lodówka pusta, a nogi bolą i nie chce się iść do sklepu jednak czuję tą motywację do gotowania, przyrządzania. Próbuję zrobić sobie coś zdrowego, smacznego i estetycznego a normalnie stałabym przy lodówce i wpieprzała kawałki szynki i sera bo nie chce mi się zrobić kanapki.
Oczywiście Instagram ma też swoje wady. Choćby utrudnione korzystanie z niego z komputera. Brak możliwości wysyłania prywatnych wiadomości. To, że nie na wszystkich telefonach działa, a bez kompatybilnego telefonu nie jesteśmy w stanie z niego korzystać.
Podsumowując – polecam Instagrama z całego serca.
Mój instagram:  https://instagram.com/pandayoubitch/